To nie jest wpis polecający gdańskie atrakcje turystyczne. To nie jest wpis o tym co zjeść, wypić i gdzie się przespać. To jest wpis sentymentalny, choć to może za duże słowo i wypowiedziane za szybko. Jednak z jakiegoś powodu odwiedziłem Gdańsk w zeszłym roku dwa razy i planuję w nim najbliższą majówkę.
Do jakich miejsc wracamy? Oczywiście lubimy wracać tam gdzie już byliśmy, jak śpiewał nam Zbigniew Wodecki. Jednak żebyśmy chcieli wrócić coś musi nas ująć, oczarować, pozbawić na chwilę oddechu.
Jeśli ktoś przyjeżdża do Gdańska pociągiem już na powitanie styka się z perełką w stylu gdańskiego renesansu, dworcem, który wygląda raczej jak pałacyk obdarzonego zamiłowaniem do sztuki ziemianina niż miejscem, do którego wstęp mają przedstawiciele wszystkich klas społecznych. I tu mówię, a raczej piszę, STOP. Miałem nie polecać atrakcji turystycznych, wśród, których dworzec nie jest zresztą wymieniany. Miałem napisać, że Gdańsk jest po prostu piękny. Jeśli ktoś ceni piękno, potrafi je dostrzec i się nim cieszyć, musi odwiedzić to miasto, z kamienicami, których fasady mają zaledwie kilka metrów szerokości, ale za to są bardzo zdobne i strzeliste jak wieże kościołów, z wieloma zabytkami architektury, świeckiej i sakralnej oraz Długim Pobrzeżem, którego „wystrój” jasno i najlepiej świadczy o lokalizacji i charakterze miasta.
Małe trójmiejskie intermezzo skoro już dojechaliśmy do Gdańska.
Sopot to nie tylko Monciak, molo i Grand Hotel. To zadbane uliczki, piękne wille i mnóstwo zieleni. A młoda Gdynia to piękno może mniej oczywiste i wymagające skupienia, ale warte uwagi i mające postać modernistycznej zabudowy, modernistycznego Mola Południowego i modernistycznych trojelbusów.
Porównywanie pasa wybrzeża nad Zatoką Gdańską do pasa wybrzeża ciągnącego się od Monako do Marsylii byłoby nadużyciem, spotykanym w spotach reklamowych. Co chwilę słyszymy, że jakieś miejsce w naszym kraju jest polską Toskanią albo polskimi Malediwami! A Zatoka Gdańska jest zatoką położoną nad morzem znajdującym się w północnej części Europy i to położenie określa jej charakter, raczej nielazurowy Z moich młodszych lat utrwalił mi się obraz zatoki jako miejsca bardzo zanieczyszczonego, więc automatycznie brzydkiego. Dopóki nie odwiedziłem Półwyspu Helskiego, rezerwatu Mewia Łacha przy ujściu Wisły i póki nie zobaczyłem Zatoki z Kamiennej Góry w Gdyni. Nie ma lepszego miejsca do złapania oddechu bez względu na porę roku niż nadmorze lub nadrzecze, co mamy w samym Gdańsku, ale również na Wyspie Sobieszewskiej. Tam wraz z pokaźnym nadmorskim lasem. W mieście musi być woda. Dodaje uroku i dodaje oddechu od zwartej zabudowy. Dodaje miejsc, w których można się zatrzymać i odwrócić na chwilę uwagę od codziennych spraw.
No i najnowsza historia. Ze Stoczni Gdańskiej może już niewiele zostało, ale miejsca, w których rodził się po raz kolejny w naszym kraju zew wolności zostały godnie upamiętnione i poszerzone o Europejskie Centrum Solidarności. Wszystko w zasięgu odległości spacerowej od Głównego Miasta. Warto i trzeba te miejsca odwiedzić, gdyż bez wydarzeń i ludzi, które je zainicjowali nie bylibyśmy dzisiaj w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Zresztą nie tylko my, ale także sąsiadujące z nami kraje.
Tego nie da się opisać. Trzeba to zobaczyć. Dla mnie subiektywnie miasto numer jeden w Polsce. Miasto, w których chciałbym zamieszkać, co zapewne się nie wydarzy. Dlatego będę pozwalał sobie w nim od czasu do czasu być.