Telewizja Ga Ga

dodane Jacek

Telewizja przypomina obecnie targowisko, na którym w większości sprzedaje się rzeczy używane, a  treści nowe można porównać do niskiej jakości produktów z Chin. Obrażam? Być może. Przepraszam. Jednak, skoro napisałem powyższe zdanie widocznie takie jest moje odczucie. Oczywiście są kanały z wartościowymi i interesującymi treściami, głównie tematyczne, ale chodzi mi przede wszystkim o kanały mainstreamowe, najbardziej popularne i oglądalne.

Największy grzech? Tworzenie programów prawie wyłącznie dla najmniej wymagających odbiorców. Postaram się to zobrazować na przykładzie goszczącej często w telewizji publicznej, (która publiczną jest już tylko ze względu na sposób jej finansowania),  muzyki disco polo. Gram na dwóch instrumentach muzycznych, napisałem w życiu parę tekstów i piosenek w stylu rockowym. Wiem co nieco o harmonii muzycznej. Słucham każdego rodzaju muzyki i mimo tego …. do disco polo nie mam zastrzeżeń. Muzyka ta ma swoich odbiorców i stanowi pewnego rodzaju fenomen kulturowy. Nie jest to jednak muzyka dla mnie. Za proste harmonie, za banalne teksty, zbyt hopsalne przygrywki i rytmy, a wszystko to jak mawiał mój tata: „na jedno kopyto”. Nie potrafię w tej muzyce znaleźć niczego interesującego dla siebie, żeby móc się nią cieszyć. Chciałbym więcej różnorodności. Myślę, że gdyby podczas jakiejkolwiek imprezy sylwestrowej organizowanej przez stacje telewizyjne ze sceny zabrzmiała, chociażby bardzo popularna „Ballada dla Adeliny” skomponowana przez Paula de Sennevilla, a spopularyzowana przez wykonanie Richarda Claydermana spotkałaby się na pewno z pozytywnym przyjęciem widowni, (zwłaszcza, że utwór jest takim trochę klasycznym popem). Ale ktoś musiałby chcieć spróbować tego rodzaju utwory zaprezentować. 

O ile jeszcze talent shows niosą ze sobą jakiś ciąg dalszy w postaci kariery, chociażby Ani Dąbrowskiej czy Dawida Podsiadły, których byśmy raczej nie poznali, gdyby za drogę do zaistnienia w show biznesie obrali chodzenie z nagranym demo od wytwórni do wytwórni, o tyle reality shows nie niosą żadnych treści po. Pustka. I zawsze jak myślę, że twórcy reality shows wpadli już na każdy pomysł, jesteśmy zaskakiwani poprzez wykonawców śpiewających w przebraniu, na przykład homara, albo przez gospodynie domowe, które oprócz unikalnych cech wyglądu odziedziczonych w genach po rodzicach, mają cechy wspólne, nabyte w wyniku działań medycyny estetycznej. A przy okazji zadziwiająca jest przewrotność. Parę ruchów skalpela i nakłuć igłą potrafi zdziałać więcej niż geny rodziców. Dość! Trochę więcej kultury i sztuki poproszę! 

Od listopada 2021 roku przestała obowiązywać zasada 12 minut reklamy na godzinę. Dalej istnieje limit, ale stacje mogą nim sterować. Co sprawia, że w tak zwanym prime timie reklamy wraz z blokami autopromocyjnymi mogą zabierać 20 albo więcej minut, a programy rozpoczynane są nieraz z kilkuminutowym opóźnieniem. Czyli wieczorem kiedy najliczniej siadamy przed telewizorami mamy ciąg homar-reklamy-zapowiedzi-reklamy-inne cudo natury-reklamy i tak w kółko. Nie jestem z pokolenia Z ani Y. Jestem z pokolenia Teleranka i Czterech Pancernych i Psa. Oglądam telewizję, bo w moim dzieciństwie nie było internetu i mam taki nawyk.  Jednak przychodzi to z coraz większym wysiłkiem. Często daję za wygraną w czasie pierwszego bloku reklamowego i gaszę telewizor. Na górze czekają płyty, książka, albo radio, które zresztą opiera się skuteczniej niż telewizja zmieniającemu się światowi. Nie jesteśmy już dla stacji telewizyjnych telewidzami, partnerami po drugiej stronie ekranu, którym powinno się dostarczyć treść na przyzwoitym poziomie. Jesteśmy tylko i wyłącznie reklamobiorcami, ztargetyzowanymi, zprocentozywanymi, zeswksaźnikowanymi, którym trzeba dostarczyć impuls do konsumpcji. 

Telewizja się kończy? Chyba tak. Może już się skończyła. Rozwój następuje tylko w jednym kierunku, długości przekątnej ekranu. Żadne z moich dorosłych już dzieci jej nie ogląda. Na sto procent. Nie mają w domu telewizorów. Widownia się starzeje. Ponad 30% widzów to osoby w wieku powyżej 65 lat, a ponad 50% widzów to osoby w wieku powyżej 50 lat. Co zatem będzie z telewizją za 20, 30 lat? W takiej formie raczej umrze, a mi może uda się jeszcze dożyć, żeby to zobaczyć. I jeśli telewizja będzie kiedyś na tym samym poziomie co teraz będzie mi wszystko jedno.

Czy zarządzający telewizją idą trochę drogą partii politycznych, którym zdarza się dopasować program do sondaży? W obecnych czasach na pewno. Ale czy mimo to znajdzie się ktoś na miarę Billey’go Beane’a, który miał odwagę wywrócić do góry sposób oceny graczy w footballu amerykańskim, sporcie, w którym gra toczy się zawsze też o wielkie pieniądze? Czy będziemy skazani na Panów Miszczaków, mieszających chochlą w kotle medialnym cały czas tę samą zupę, tylko za każdym razem z trochę innymi proporcjami składników? Życzę sobie i czytelnikom tego pierwszego. 

Koniec

Leave a Comment